
Takie sobie dialogi i…
Nadciągam do dyżurki po szeregu różnych interwencji… Obrzęk płuc, krwotok, nieprzytomna gorączka, udar… takie tam.
Marzę o ciepłej herbacie.
Jestem już trochę zmęczona, jeszcze 15 godzin dyżuru.
Seria telefonów:
Co ojciec konkretnie zjadł na obiad… ile łyżek zupy…
Kto ma się zająć matką po wypisie…
Co ja sobie wyobrażam, z tym wypisem w środę, przecież oni są na wczasach…
Dlaczego mama nie odbiera od 2 minut…
Żaden termin wypisu nie pasuje… Żaden.
Czy ojciec ma dostęp do wody…
Czy mogę czuwać przy chorym…non stop.
Czy ojciec był badany… I czy napewno, bo chory nie pamięta.
Czy ja wiem, że ojciec ma cukrzycę i skąd wiem jaki ma cukier …
Wafelki siostry są w walizce…
Rozumiem te troski.
Robimy co możemy, aby Wasi bliscy żyli, zdrowieli lub godnie odchodzili.
Odrobina zaufania też jest nam potrzebna.
Odrobina życzliwości również.
Łyk herbaty i biegnę dalej.
Od razu lepiej.
Może Ci się spodobać

A Ty kogo widzisz w lustrze? Znajoma twarz?
21 października 2019
Trzy lekcje jakie dało mi życie. Lekcja druga. 07.02.2013
4 listopada 2020