
Ofiara sekatora
Siedzę w bezruchu.
Odrętwiała. Przybita do ziemi.
Chce mi się płakać.
Właśnie przed chwilą uszkodzilam nieodwracanie mój powojnik.
Narzędzie zbrodni: sekator.
Czekałam długo, aż to cudo znów zakwitnie.
Był dla mnie ważny.
W natłoku zdarzeń, stresów i kłopotów jeden ruch i straciłam radość jaką mi dawał.
Patrzę na siebie. Trudny tydzień.
Pełny pożegnań z pacjentami, których długo znałam i lubiłam.
Moich chorych. Bliskich mi ludzi.
Walka z bezwładnością czasu.
Szkoła, budowa, natłok pracy.
Za dużo.
Wstaję.
Otrzepuję się z piasku.
Kolejnego dnia o 7.00 rano jest pięka pogoda. Słonecznie i ciepło.
Tym samym sekatorem wycinam 20 szczepek- ukochanego powojnika.
Sadzę. Podlewam.
Znajduję im dobre miejsce.
Dbam i wierzę w ich siłę do życia.
Może i wieje mi wiatr w oczy.
Może.
Ale się nie poddam. Nigdy.

Sprawy łóżkowe...

Życie.
Może Ci się spodobać

Nic mi więcej nie potrzeba….
8 grudnia 2021
Gdyby na chwilę zamknąć oczy i pomyśleć…
13 kwietnia 2021