Bez kategorii

O tempora, o mores!

Sylwester. 

Jadę kupić rodzinie chleb. 

Śpią snem sprawiedliwego na kwarantannie po mojej izolacji. 

Jest mi duszno. Serce kołacze. Powoli zbieram siły i ruszam po chleb.

Kątem oka dostrzega mnie mężczyzna w średnim wieku. Oboje zmierzamy do tej samej piekarni. 

Mężczyzna skokiem tygrysa wyskakuje z auta i biegnie, żeby być w kolejce przede mną. Promienieje.  Żartuje ze sprzedawcą.

Brawo. Brawo.

Wygrał Pan 3 minuty z chorą matką trójki dzieci. 

Cały naród kulawy. 

A część dusi się po chorobie.

A ten tu zadowolony wielce ze swojego małego zwycięstwa.

Nic się nie stało. Mój oddech się wyrównuje, serce zwalnia. 

Stoję i czekam na swoją kolej.

I jak w tym pięknym kraju ma być normalnie? 

Czy jeszcze geriatria ma rację bytu w kraju gdzie silniejszy zawsze może wszystko? 

A słabszy ma po prostu pecha.

O tempora, o mores!

Dzieci cieszą się. 

Ciepłe bułki i mama w domu. 

Tyle dobrze.

Do Siego!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *